Wakacje to cudowny, wyczekiwany przez uczniów i ich rodziców czas błogiego lenistwa i wspaniałych wyjazdów. Niestety, tak jak wszystko w życiu również wspaniały czas wypoczynku letniego dobiegł końca, a co za tym idzie wszyscy musieliśmy wrócić do wcześniejszych obowiązków. Z punktu widzenia rodziców powrót do szkoły wiąże się nie tylko z obowiązkami, ale też bardziej unormowanym rytmem dnia. Niestety dla większości polskich uczniów powrót do szkoły to dźwiganie ciężkiego tornistra i szkolny stres. Przedszkolaki i pierwszoklasiści stając w drzwiach kolorowych sal, a w przypadku tych pierwszych jeszcze pełnych zabawek, stres zredukowany jest do minimum.
Kolejne dni bywają zdecydowanie trudniejsze z powodu rozstanie z mamą czy babcią, ale najczęściej chęć zabawy z rówieśnikami i nowe zabawki powodują łatwiejszą aklimatyzację dziecka. Niestety dzieci i młodzież szkolna nie mają już tak komfortowych warunków pracy, ze zrozumiałych względów, niestety nie są wolne od tzw. stresu szkolnego. Czynniki wywołujące ów stres są różnorakie i często problem jest bardzo złożony. Dlatego krótko i zwięźle spróbuję temat omówić nie jako pedagog czy psycholog, ale jako matka trojga dzieci w wieku szkolnym, a także baczny obserwator życia szkoły i jej uczniów.
Niestety szkoła jest miejscem, gdzie stres towarzyszy uczniom każdego dnia. Sprawdziany, odpytywanie, lęk przed złą odpowiedzią, a także trudne sytuacje z rówieśnikami często powodują, że nasze dzieci odczuwają nadmierny stres, który zamiast je motywować do działania i nauki, działa dokładnie odwrotnie. Niestety często też rodzice nie zdają egzaminu z rodzicielstwa. Często rodzice obarczają dzieci winą za szkolne niepowodzenia, nie analizują, ani nie badają przyczyn, z jakich one wynikają.
Brak czasu i kontaktu z nauczycielami powoduje, ze umykają nam istotne dla dziecka problemy. Nasze dzieciaki, często słyszą w domu na temat oczekiwań, jakie pokładają w nich rodzice, a wracając do szkoły po wakacjach widzą kolegę lub koleżankę, która zakończyła rok szkolny z kilkoma nagrodami, do tego zapowiedź powtórek z materiału przerobionego w minionym roku szkolnym i zaczyna się szkolny stres. Objawia się on różnymi dolegliwościami, które w skrajnych przypadkach, mogą przybrać nawet poważny wymiar. Dzieci oprócz akceptacji potrzebują wsparcia ze strony rodziców.
Tymczasem mało rozmawiamy z naszymi pociechami, usprawiedliwiając się brakiem czasu, a narastające problemy, często przerastają dziecko. Niestety rodzice, wpajają też w swoje dzieci potrzebę rywalizacji, która przekłada się na kontakty z rówieśnikami. Sama obserwuję zazdrość, złośliwe komentarze w stosunku do kolegów czy koleżanek, którzy otrzymują lepszą ocenę ze sprawdzianu lub odpowiedzi. Motywujmy dzieci do pracy, ale nie za wszelką cenę kosztem ich zdrowia a także przyjaźni. Dorośli powinni mieć na względzie możliwości swoich dzieci, które czasami czują się niepewnie, bądź mają problem z przyswojeniem wiadomości z matematyki lub języka niemieckiego, co wcale nie wynika z lenistwa czy braku dobrych chęci, ale na przykład z mniejszych zdolności do przyswajania wiedzy z danego przedmiotu. Pozwólmy dzieciom na ukierunkowywanie swoich zainteresowań. Moja serdeczna koleżanka, nauczyciel z ponad dwudziestoletnim stażem pracy, zawsze powtarza, że nikt nie jest wspaniały we wszystkim. Syn tej nauczycielki, uczeń liceum szczególny nacisk kładzie na przedmioty ścisłe, z którymi wiąże swoją przyszłość i ma do nich szczególny talent przy pełnej aprobacie mamy. Moim zdaniem jest to bardzo mądre podejście, subtelne ukierunkowywanie dziecka i nie wywieranie presji na wspaniałe wyniki ze wszystkich przedmiotów, nawet tych sprawiających trudność.
Dzieci i młodzież, które nie mogą liczyć na taką tolerancję rodziców, doznają bardzo szkodliwego działania stresu w miejscu, w którym spędzają większą część dnia, a które z zasady powinno być dla nich przyjazne.
Typowe zachowania dziecka zestresowanego to:
Najważniejszymi przyczynami wywołującymi stres u dzieci są:
Pomóc dziecku możemy w różnoraki sposób przede wszystkim szczerą rozmową, wyciszeniem nagromadzonych emocji, rozmową z nauczycielami. Specjaliści natomiast zalecają dużo ruchu i relaksu. Brak ruchu powoduje, że coraz więcej uczniów cierpi na stres szkolny, co przekłada się na dolegliwości psychosomatyczne, złe oceny i zachowanie. Ruch jest promocją zdrowia fizycznego i psychicznego. Aktywność ruchowa pomaga nam radzić sobie ze stresem, a także motywuje do dalszego działania nadając sens życiu każdego z nas. Nie musimy uprawiać sportu regularnie, wystarczy kilka razy w tygodniu poćwiczyć, pobiegać, jeździć na rowerze, częściej wyprowadzić psa, a samopoczucie zaraz ulegnie poprawie.
Motywujmy dzieci do częstych zabaw na świeżym powietrzu, sami organizujmy im czas aktywnie, nie zwalniajmy naszych pociech z zajęć w-f i ograniczajmy spędzanie przez nich czasu przed TV, albo komputerem do minimum, a zdecydowanie łatwiej im będzie walczyć ze stresem szkolnym. Wyrabiajmy w naszych pociechach pozytywne myślenie, nie obciążajmy ich swoimi problemami, a przede wszystkim bądźmy nie tylko rodzicami, ale prawdziwymi przyjaciółmi swoich dzieci i pierwszymi odbiorcami dobrych, ale też czasami złych wiadomości.
Chciałabym jeszcze w kilku zdaniach powrócić do problemy ciężkiego tornistra, który co rok we wrześniu wraca jak bumerang. Nie od dziś wiadomo, że polskie szkoły mają przeładowany program nauczania, a co za tym idzie przeciążone tornistry, które w konsekwencji powodują wiele zmian w kośćcu dzieci. Błędne koło- temat powracający jak bumerang, co roku we wrześniu. Rodzice w trosce o zdrowe kręgosłupy swoich pociech, codziennie odwożą i przywożą je do szkoły, w celu ich odciążenia, co z kolei powoduje brak ruchu, albo ograniczanie ruchu naszych dzieci do minimum. Niestety nasze pociechy mają coraz więcej książek, które codziennie noszą tam i z powrotem, ponieważ w domu też trzeba z nich korzystać. Zeszyty, książki, ćwiczenia, atlasy, tudzież inne pomoce naukowe sprawiają, że tornistry naszych pociech wyrastają do monstrualnych rozmiarów, a gdy ktoś pokusi się o jego zważenie to łapie się za głowę, co też nasze dzieciaki, które są w okresie intensywnego wzrostu noszą na plecach. Na nic się zdają apele lekarzy specjalistów, którzy proszą o minimalizowanie potrzebnych książek, w wielu naszych placówkach wymagania są dokładnie odwrotne.
Niestety często rodzice nie reagują na to i bezkrytycznie zaopatrują swoje pociechy w „potrzebne” książki. Rodzice! W trosce o zdrowie naszych dzieci, które często po latach odczują skutki noszenia ciężkich tornistrów, rozmawiajmy z nauczycielami, aby wypracować sensowny kompromis.
Autor: Joanna Krzysztyniak