znany lekarz
Apteka suplementy
Wywiady

Wywiad z prezesem Stowarzyszenia Zdrowie i Natura Marcinem Geroniem

Wywiad z prezesem Stowarzyszenia Zdrowie i Natura Marcinem Geroniem Wywiad z prezesem Stowarzyszenia Zdrowie i Natura Marcinem Geroniem

Jak zmienić nawyki żywieniowe u dzieci i młodzieży?

Wywiad z prezesem Stowarzyszenia Zdrowie i Natura Marcinem Geroniem

R : Dlaczego uważa pan, że sprawa zdrowego odżywiania w szkołach jest tak ważna?

M.G: Myślę, że nie sposób wymienić wszystkie aspekty z tym związane w jednym artykule. Po pierwsze obserwujemy gwałtowny wzrost chorób cywilizacyjnych. Zjawisko dotyczy całego społeczeństwa, jednak nigdy jeszcze problem nie dotyczył w takiej skali osób młodych. To, co kiedyś uważano za odstępstwo od normy, jak choćby cukrzycę w wieku szkolnym, obecnie dotyczy dużej grupy młodych ludzi.

R: Co pańskim zdaniem jest przyczyną tego zjawiska?

M.G: Nie mam żadnych wątpliwości, że podstawową przyczyną jest zły sposób odżywiania. Drugim czynnikiem jest brak ruchu u młodych ludzi, unikanie wysiłku fizycznego. Te rzeczy ścisle się ze sobą wiążą. Otyłość – główna przyczyna m.in. cukrzycy – wynikająca ze złego odżywiania, w naturalny sposób zniechęca do wysiłku fizycznego. W tym miejscu mamy do czynienia z efektem błędnego koła.

R: W czym ten efekt się przejawia?

M.G: Każdy okres w życiu człowieka jest ważny. Jednak okres dzieciństwa i dorastania ma znaczenie szczególne. To w tym właśnie okresie kształtuje się nasz organizm, przyzwyczajenia i cała sfera psychiki. Nawyki utrwalone w młodym wieku rzutują na całe nasze życie. Otyłość w okresie dorastania powoduje niekorzystne zmiany w organiźmie jak również zmiany w psychice. Kompleksy, niska samoocena to typowe przejawy u młodych osób, mających problem z nadwagą. Często jako sposób obrony przed światem zewnętrznym, młodzi ludzie izolują się od środowiska i zamykają w sobie. No i właśnie w tym momencie mamy efekt błędnego koła.

R: Ma pan na myśli również godziny spędzane przed komputerem.

M.G: Oczywiście, że tak. Rozwój technologii elektronicznych w ostatnich 20-tych latach przerósł naszą wyobraźnię. Proszę przypomnieć sobie choćby pierwsze telefony komórkowe i te z którymi mamy do czynienia obecnie. Jeżeli uświadomimy sobie jeszcze, w jak krótkim czasie nastąpiła rewolucja technologiczna, nie mamy już chyba żadnych wątpliwości, że wyprzedziła ona czas dostosowywania się do niej.

Redaktor: No, ale nie wyobraża sobie pan chyba świata bez komputerów i telefonów komórkowych.

M.G: Tu również się z panem zgadzam. Zupełnym nonsensem jest próba powstrzymania ludzkiej myśli technologicznej. Natomiast musimy mieć też świadomość, że ze zdobyczy tej myśli należy korzystać w sposób umiejętny. Przede wszystkim musimy sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czy wytwory ludzkiej wyobraźni służą nam w sposób pozytywny i w jakim zakresie. Skoro problemem społecznym staje się uzależnienie się coraz większej populacji młodych ludzi od elektronicznych gadżetów, to mamy problem.

R: No dobrze, mamy problem i co dalej?

M.G: Zabrzmi to może trochę górnolotnie, ale po to między innymi walczyliśmy o demokrację, aby organizować się w celu przeciwstawienia niekorzystnym zjawiskom. Stowarzyszenie Zdrowie i Natura, którego mam zaszczyt być prezesem jest organizacją, która za cel stawia sobie grupowanie ludzi dostrzegających problem. Bo jak tu przejść obojętnie wobec faktu, że w roku 2012 w Polsce ponad 100 000 ludzi dotkniętych jest chorobą onkologiczną. Ponad sto tysięcy ludzkich tragedii, dotykających nie tylko chorych, ale ich rodziny. Jak tu przejść obojętnie wobec faktu gwałtownego wzrostu chorób cywilizacyjnych u młodych, takich jak wyżej wymienione choroby nowotworowe, otyłość, cukrzycę, depresję, narkomanię czy zagrożenia alkoholizmem. I nie mówię tego po to, aby kogoś straszyć. Wystarczy sięgnąć po alarmujące raporty Światowej Organizacji Zdrowia. Są dostępne.

R: Jakie więc kroki należy podjąć?

M.G: Odpowiadając na to pytanie zacznę obrazowo i wrócę do rozwoju technologii. Nie należy zapominać, że jednym ze szczytowych osiagnięć technologicznych XX wieku jest stworzenie broni nuklearnej, chemicznej czy biologicznej. Często zapominamy o fakcie, że już w latach 60-tych ubiegłego wieku, ludzkość po raz pierwszy stworzyła system zdolny unicestwić życie na ziemi. W imię ideologii, która miała nas uszczęśliwić. Jest to też okres fascynacji chemią, stosowaną w przemyśle, rolnictwie, bez większego zwracania uwagi na skutki uboczne, związane z jej rozwojem. I tu również można się pozachwycać wielkością ludzkiego umysłu. Właśnie przyzwyczailiśmy się przez te lata do faktu, że siedzimy na beczce prochu. Są nawet i tacy, którzy twierdzą, że dzięki broni nuklearnej nie doszło do wybuchu wojny, bo zbyt baliśmy się samozagłady. W pewnym sensie można się z tym zgodzić, jednak nie zmienia to faktu, że gdyby do niej doszło, po prostu przestaniemy istnieć. Myślę, że warto o tym pamiętać i wreszcie uświadomić sobie, że sama technologia to nie wszystko.

R: Wróćmy jednak do odżywiania w szkołach.

MG Dlatego tak mocno poruszyłem sprawę technologii, aby zwrócic uwagę państwa na fakt, że tak naprawdę sprawa odżywiania w szkołach, nie jest oderwanym tematem od bieżącej rzeczywistości. Powiem więcej, ściśle się z nią wiąże. Produkcja żywności to jeden z najbardziej dochodowych interesów. I jak to z interesami bywa, zarobi najwięcej ten, kto wyprodukuje jej najwięcej, najtaniej i oczywiście sprzeda jak najdrożej i najwięcej. Aby osiągnąć te cele, przemysł spożywczy wsparły koncerny chemiczne, proponujące coraz to bardziej wymyślne nawozy, polepszacze smaku, konserwanty, spulchniacze itp. Niezbędny stał się również wszechogarniający marketing. Ponieważ musimy codziennie jeść, zasypywani jesteśmy ofertami. Ponieważ coraz więcej pracujemy, musimy jeść coraz więcej, szybciej i mamy coraz mniej czasu na przyrządzanie posiłków. Marketingowcy doskonale to wiedzą i wyprzedzają nasze oczekiwania, jak choćby pomysł fast foodów. Wiedzą również, że najbardziej pożadanym konsumentem są ludzie młodzi, którzy w naturalny sposób będą najdłuższym konsumentem. U tych właśnie młodych, jak już wspomniałem, kształtują się nawyki, których później trudno się pozbyć. Dlatego sięgają na przykład po bekon, który pachnie bekonem wielokrotnie silniej od bekonu. Jedzą chipsy z bekonem, bez bekonu i tak można wymieniać. Efekt! Rocznie wtłaczamy do naszego organizmu 2 kg chemii rolnej i spożywczej otraz metali ciężkich. Skutki to alarmujące statystyki i wiele nieszczęść, którym udałoby się zapobiec dzięki odpowiedniej profilaktyce.

R: Stąd pewnie głosicie hasło „Lepiej zapobiegać, niż leczyć”

M.G: To prawda. Przez zapobieganie rozumiemy odpowiedni sposób odżywiania, poprzez spożywanie właściwych produktów żywnościowych. Wymaga to odpowiedniej edukacji dzieci i młodzieży.

R: No właśnie, ale wie pan o tym dobrze, że produkty ekologiczne są drogie.

M.G: Dotknął pan ważnej sprawy. Wyproduktowanie produktu ekologicznego w oczywisty sposób jest droższe od produktu wytwarzanego masowo. Jednak bierze pan uwagę tylko jego cenę, nie biorąc pod uwagę kosztów, związanych z leczeniem chorób związanych ze spozywaniem produktów masowych. Leczenie skutków w tym momencie staje się nieporównywalnie droższe. A biorąc pod uwagę inne koszty i wiele tragedii, których moglibysmy uniknąć, sprawa wyboru wydaje się oczywista. Tu również pokutuje sama definicja, czy rozumienie pojęcia żywności ekologicznej. Bo trzymając się tej pierwszej, chodzi o produkt wytwarzany w certfikowanym ekologicznie gospodarstwie rolnym. W Polsce produkuje się bardzo duzo żywności wysokiej jakości w gospodarstwach niecertyfikowanych. Im więcej będziemy sięgać po tę żywność, tym bardziej będzie się opłacała jej produkcja, a co za tym idzie spadnie jej cena.

R: No ale przeciez kazda żywność dopuszczona do obrotu teoretycznie jest zdrowa.

M.G: Bardzo pasuje tu słowo „teoretycznie”, bo przeciez sam pan nie wierzy w tak sformułowaną definicję. Tym bardziej, że o szkodliwości tego, co sprzedaje na przykład wiele sklepików szkolnych alarmuje już większość gazet, telewizja czy radio. Chwała im zresztą za to, bo już widać jak bardzo wzrosła świadomość społeczna w tym zakresie. W kwietniu Stowarzyszenie Zdrowie i Natura zorganizowało konferencję dla dyrektorów i nauczycieli szkół woj. podkarpackiego. Mieliśmy ponad 520 zgłoszeń, z czego w związku z rozmiarem Sali musieliśmy ograniczyc liczbę uczestników do 300. Jak zwykle środowisko nauczycieli stanęło na wysokości zadania.

R: Ostatnie pytanie. Jak wprowadzić zdrowe produkty do szkół?

M.G: Wprowadzenie poprzedzić powinna szeroka akcja edukacyjna. Nie wystarczy dostarczyć do szkoły produkt, wazne, żeby dziecko dowiedziało się, dlaczego warto po niego sięgnąć. Dlaczego tak wazne jest spożywanie np. ciemnego pieczywa z ziarnami, owoców, warzyw i to tych wyhodowanych w naturalny sposób. Ta wiedza przyda im się na całe życie. Dotrzeć też trzeba do rodziców. I dlatego tak ogromną uwagę poświęcamy na kontakt z nauczycielami. Po akcji edukacyjnej, powinny nastąpić konkretne działania. To przeciez rada rodziców i dyrekcja decydują o tym, co znajduje się w sklepikach szkolnych. Na szkoły ma wpływ również Kuratorium Oświaty, z którym zresztą nawiązaliśmy wzorcową wręcz współpracę. I nie mam wątpliwości, że mając takich sojuszników jak kuratoria oświaty oraz nauczyciele, osiągniemy wszystkie zamierzone cele. Dla dobra naszych dzieci i mlodzieży, a tak naprawdę nas wszystkich.