Największe korzyści płynące z jazdy na nartach
Na nartach zacząłem jeździć w wieku czterech lat. Były to czasy, w których wyciągi narciarskie w większości nie przypominały tego, z czym mamy do czynienia dzisiaj. O kolejkach gondolowych nie było mowy, krzesełka należały do rzadkości (Hala Gąsienicowa), a wyciągi orczykowe wydawały się luksusem. Popularne były „wyrwirączki” czyli lina, którą trzeba było złapać i podciągnąć się dzięki niej na górę. Po „wyciągnięciu się” miało się wrażenie, że ręka, która linę złapała nieco się wydłużyła. Mimo, że nie były to czasy dinozaurów (koniec lat 70-tych, początek 80-tych) różnice cywilizacyjne niewiele od czasów dinozaurów się różniły. Takie rzeczy jak zaplecze kuchenne czy sanitarne należały do rzadkości Dzisiaj trudno utrzymać się stacjom narciarskim bez zapewnienia mnóstwa atrakcji. A jednak potrafię odtworzyć nieraz zapach śniegu, piękno gór czy nawet drobne zdarzenie sprzed 30 lat., tak jakby było to wczoraj. I jest to wspomnienie piękne, pełne tej melancholii, która sprawia, że masz poczucie spełnienia i udanego życia. Każdy następny sezon jest przypominaniem chwil z dzieciństwa, ale również nadzieją na kolejne doznanie i to wcale nie związane jedynie z doskonaleniem techniki. Bo narty mają w sobie magię, podobnie jak zima i góry. Odrywamy się dzięki nim od codziennej rzeczywistości, robiąc właściwie coś, czego robić wcale nie musimy. Narty możemy traktować wyłącznie jako sport, można również odnaleźć w nich jeden z elementów filozofii życia, który każe cieszyć się chwilą. I to chwila radości, oderwania od codzienny trosk i spojrzenia na pewne sprawy z innej perspektywy. Nie zapominajmy, że łatwiej jest się wyciszyć w miejscach pięknych i takich jak góry, niż stojąc w kilometrowym korku.